W niedzielę 23 stycznia 2022 roku w naszej parafii gościliśmy o. Filipa Leszka Buczyńskiego założyciela i prezesa Hospicjum dla dzieci im. Małego Księcia w Lublinie. Warto bliżej poznać jego osobę, tym bardziej, że jego mama pochodzi z Zaczarnia, tutaj ma wielu swoich kuzynów, z którymi w młodości wielokrotnie spędzał wakacje, także już jako kapłan kilka razy celebrował różne uroczystości religijne w naszej parafii (świadczy o tym księga celebransów parafii Zaczarnie).
Urodził się 10.10.1963 r. we Wrocławiu. W 1991 r. otrzymał tytuł magistra teologii w KUL za pracę pt. „Kobieta w historii Islamu i w Koranie”. Przyjął święcenia kapłańskie w zgromadzeniu Ojców Franciszkanów. Rozpoczął studia w zakresie psychologii w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, a w 1995 r. obronił pracę doktorską z zakresu psychologii pisanej pt. „Psychologiczna analiza systemów rodzinnych z dzieckiem chorym na białaczkę”. Od 1991 roku, jako wolontariusz prowadził opiekę duszpasterską i psychologiczną nad pacjentami Kliniki Hematologii i Onkologii Dziecięcej w Lublinie. Jest założycielem i prezesem, działającego od 1997 r. Lubelskiego Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Świadczy posługę psychologiczną, terapeutyczną i duszpasterską dla rodzin podopiecznych Hospicjum. Na terenie Lubelszczyzny aktywnie uczestniczy w sympozjach i konferencjach prowadząc warsztaty, głosząc konferencje i wykłady dla lekarzy, pielęgniarek, psychologów, duszpasterzy i innych osób, które pracują z nieuleczalnie chorymi i z ich rodzinami. Założył 3 hospicja, które są uwieńczeniem dotychczasowej pracy: domowe, stacjonarne i perinatalne.
Hospicjum domowe – jako drugie w Polsce i pierwsze na Lubelszczyźnie,
Stacjonarny oddział opieki paliatywnej dla dzieci – jako pierwszy w Polsce,
Hospicjum perinatalne – jako pierwsze i jedyne na Lubelszczyźnie.
W rozmowie z Damianem Burdzaniem z Katolickiej Agencji Informacyjnej, a także z Maciejem Rajfurem zamieszczonej w Gościu Niedzielnym z niedzieli 7 lutego 2021 roku opowiada o swojej pracy.
Oto treść tego wywiadu:
Damian Burdzań (KAI): W ilu odejściach dzieci Ojciec uczestniczył?
- o. dr Filip Buczyński: Trudno to określić, osobiście w ponad 50, a pożegnałem ponad 350 dzieci.
Co mężczyzna, w dodatku zakonnik, może wiedzieć o kobietach, o aborcji i o rodzeniu dzieci?
Mężczyzna ma matkę, jak każdy człowiek. Stoi także wobec sytuacji rodzinnych, w których pojawia się choroba i cierpienie. Na poziomie doświadczenia społecznego, w którym rodzi się trauma przeżywana przez rodzinę, to zupełnie nieistotne, czy mamy do czynienia z mężczyzną, czy z kobietą. Powiem więcej, nie jest istotne, czy przeżywa to ksiądz, czy osoba świecka, ponieważ dotykamy uniwersalizmu na poziomie antropologicznym.
Jednak franciszkanin o. Filip Buczyński wie dużo więcej o tych sprawach.
Tak się złożyło, że 30 lat temu, będąc studentem psychologii na KUL-u, trafiłem na oddział hematologii i onkologii dziecięcej w Lublinie. Tam spotkałem cierpienie. Musiałem więc sobie z nim radzić w dwóch wymiarach – pomagać innym i robić to profesjonalnie oraz umieć w sobie to cierpienie pomieścić i zmierzyć się ze swoją bezradnością oraz z pytaniami, na które nie znamy odpowiedzi.
Jak to się stało, że te dwa wymiary od lat świetnie Ojciec ogarnia?
Kiedy coraz bardziej angażowałem się w tę pomoc, spotykałem się z rodzinami, które oczekują dziecka z wadami letalnymi. Założyłem Lubelskie Hospicjum dla Dzieci im. Małego Księcia. Wtedy zacząłem się o małych pacjentów troszczyć, dlatego musiałem być coraz bardziej kompetentny. Uczyłem się profesjonalnej opieki. Pomogły mi w tym studia z psychologii, psychoterapii i psychoonkologii. Do tego doszło wiele lat nauki od samych rodziców – podopiecznych hospicjum. Oni dzielą się wiedzą i swoim osobistym doświadczeniem. To najlepsi nauczyciele mojego fachu.
Pytam, ponieważ bardzo często zarzuca się ludziom Kościoła nieznajomość tematu opieki paliatywnej…
Mogę jedynie powiedzieć o sobie, „klecha, który coś wie”. Jestem psychoterapeutą i wykładowcą na europejskich konferencjach naukowych. Jestem członkiem, a nawet przewodniczącym gremiów zrzeszających specjalistów. Nie wymieniam tej listy, ponieważ nie chcę się chwalić, ale żeby pokazać, że coś wiem, chcę się tą wiedzą podzielić i są ludzie, którzy chcą mnie słuchać.
Nie tak dawno jeden z Ojca postów w mediach społecznościowych spotkał się z odmową płatnej promocji. Nie poruszał on bezpośrednio kwestii aborcji a działalności hospicjów perinatalnych…
I paradoksalnie ta blokada osiągnęła odwrotny skutek, bo wokół tego wydarzenia zrobił się spory dym, wielu internautów udostępniło mój post na swoich tablicach, docierając tym samym do wielu odbiorców i widzę tego dobre owoce, bo zgłosiła się już do nas mama, u której dziecka zdiagnozowano wadę letalną, a jedna instytucja ofiarowała nam dużą kwotę wsparcia.
Dlaczego Ojca zdaniem temat aborcji wzbudził taką gwałtowną reakcję części społeczeństwa?
Przyczyn można znaleźć wiele. Mamy w sobie głębokie przywiązanie do wolności, co wynika z polskiej historii: od zaborów, przez wojnę, po komunizm. Innym aspektem jest brak wystarczającej pomocy finansowej ze strony państwa, a co za tym idzie brak możliwości zatrudnienia dodatkowej pomocy. U naszych zachodnich sąsiadów jest możliwość zatrudnienia nawet trzech etatowych pielęgniarek przy jednym dziecku. Dolaniem oliwy do ognia jest pozytywne przyjęcie wyroku Trybunału Konstytucyjnego ze strony Kościoła, który tkwiąc w układzie „tronu i ołtarza”, wciąż próbuje poradzić sobie z problemem nadużyć seksualnych wobec nieletnich. Jeszcze czymś innym jest lansowana teza, że poprzez aborcję można łagodzić cierpienie, bo skracamy życie, co nie jest prawdą. To właśnie na skutek zabiegu aborcji dziecko cierpi.
Wielu ludzi pyta: jak nie aborcja, to co? Boją się, że w przypadku gdy ich dziecko będzie miało ciężką wadę genetyczną, zostaną sami.
To hospicja perinatalne są alternatywą dla aborcji. Mamy ich w Polsce 15, w tym jedno działające w ramach Hospicjum Małego Księcia w Lublinie. W jego ramach towarzyszymy rodzinom dzieci z wadą letalną od diagnozy aż do ostatniego dnia żałoby, udzielając wsparcia psychologicznego, duchowego i materialnego.
Co dzieje się, gdy zgłasza się do Was rodzina, u której dziecka zdiagnozowano wadę letalną?
Wtedy otaczamy rodzinę naszą opieką medyczną, psychologiczną i, jeśli chcą, duszpasterską, a gdy wymaga tego sytuacja także materialną. Zespół jest profesjonalny: lekarze, konsultanci specjaliści, współpraca z ośrodkami referencyjnymi III stopnia, opieka psychologiczna, socjalna, duszpasterska. Ponadto spotkanie z rodzicami, którego dziecko miało taką samą trisomię. Przygotowujemy się na trzy warianty rozwoju sytuacji: może dojść do naturalnego poronienia, dziecko może umrzeć przy porodzie albo urodzić się żywe. Naszym podstawowym zadaniem jest zapewnienie dziecku ciepła, ma je nie boleć i ma mieć bliskie osoby przy sobie. Tak w skrócie.
No właśnie, a co jeśli dziecko urodzi się żywe?
Wtedy jest pod opieką hospicjum perinatalnego do 28. dnia życia, a następnie kontynuujemy pomoc w naszym hospicjum stacjonarnym. Podczas całego okresu pobytu dziecka zapewniamy rodzicom hotel i wyżywienie. Jeśli rodzice zechcą zabrać swoje dziecko do domu, to wcześniej uczymy opieki nad takim maluchem, dajemy odpowiedni sprzęt i jesteśmy do ich dyspozycji dzień i noc. Wszystko to za darmo.
Czy można w ogóle ograniczyć cierpienie u takich dzieci?
Medycyna daje nam takie możliwości. Odwiedzam je i z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że one nie cierpią. A na pewno nie cierpią bardziej od swoich rówieśników w tym samym wieku rozwojowym. Cieszą się, uśmiechają, na swój sposób się bawią. Mają nawet swoje ulubione bajki.
A co po śmierci dziecka?
Gdy odejdzie do Nieba, jego rodzicom oferujemy dalej naszą pomoc, w tym np. zapraszamy na grupę wsparcia rodzin w żałobie.
Ilu rodzinom dotychczas udało się pomóc przejść przez trudny moment?
Przez 8 lat działalności lubelskiego hospicjum perinatalnego pomogliśmy 50 rodzinom. A co trzeba podkreślić jesteśmy w stanie przyjąć rocznie 40 rodzin, więc to nie maksimum naszych możliwości. Wybiegając w przyszłość, jeśli podwoimy liczbę hospicjów perinatalnych to będziemy mogli przyjąć 1200 dzieci, to więcej niż liczba legalnych aborcji w zeszłym roku.
Wielu zwolenników aborcji podkreśla, że terminacja ciąży z wadą letalną pomaga też rodzicom z poradzeniem sobie z sytuacją.
Przyjęcie takiego dziecka, nawet jeśli by miało żyć pół godziny, pozwala mu samemu zaistnieć, a rodzicom przeżyć normalną żałobę z pochówkiem. Znam rodziny, które trzymają zdjęcia swoich zmarłych dzieci w albumach. Natomiast z przykrością muszę stwierdzić, że nie znam przypadku by rodzice abortowanych dzieci zwrócili się z do szpitala o wydanie ciała.
Czy ktoś powiedział Ojcu, że żałował, że nie usunął dziecka?
Nikt. Przez tę wszystkie lata nie usłyszałem od żadnego z rodziców, których dzieci były w naszym hospicjum perinatalnym, aby żałował, a wprost przeciwnie. Z drugiej strony jako terapeuta prowadzę kobiety, które nie mogą poradzić sobie z traumą po aborcyjną.
Składamy serdeczne podziękowanie wszystkim parafianom, którzy wsparli swoimi ofiarami, przekazanymi intencjami mszalnymi dzieło prowadzone przez o. Filipa. Bóg zapłać!.